Wykorzystam fakt, że odwiedzili nas goście i nie jestem w stanie się skupić na czytaniu lektury czy nauce. Skończyłam obrabiać wszystkie zdjęcia i jest ich 61 :o (już pominę dodawanie filmików ugu)
ze względu na to, że jednak w ogóle nie połapię się w kolejności zwiedzania to opisze poszczególne miejsca w różnej kolejności hahaha""
No. Co było bardzo przyjemne to to, że nie trafiłyśmy na typową londyńską deszczową pogodę, a wręcz przeciwnie, przez cały pobyt było tak ciepło, że nachodziłam się w spódniczkach za wszystkie czasy.
Przed każdym wyjściem z domu dostawaliśmy jakiś zestaw jedzenia (w tym czasami czipsy octowe mmm </3 ), a wcześniej jedliśmy razem śniadania.
Nie najadałam się. Nie lubię zimnego mleka z płatkami, jadam tylko z ciepłym. Pech chciał, że dzień w dzień dostawałyśmy własnie płatki z zimnym mlekiem, tosty z dżemem truskawkowym i herbatę ( Yeni pięknie wylewała ją przez pierwsze 4 dni. Piątego już jej się udało utrzymać dzbanek z pomocą Oli, praktyka czyni mistrza prawda ). Każdego dnia jadłam coraz mniej w domu i coraz wiecej na mieście. No po prostu nie dałam rady :c
Chłopaki chyba też głodowali. Codziennie przychodzili i mówili, że ich babka robiła im kanapki z kotem (i dlatego jej kot nie wrócił wcześniej na noc do domu) A to śmieszki.
No, ale jakoś dawaliśmy sobie radę.
Bułka z wędliną i preclami podobno smakowała bardzo dobrze. Yeni i Maciek polecają.
W przeciągu dwóch dni zwiedziliśmy Muzeum Wiktorii i Alberta, Muzeum Brytyjskie, Muzeum Historii Naturalnej i Muzeum Nauki.
Muzeum Historii Naturalnej wyglądało trochę jak taki Hogwart! Strasznie mi się podobało :D Było tyle do zobaczenia i tak mało czasu, że szybko przelecieliśmy większość wystaw (zatrzymaliśmy się tylko na chwile przy filmie o surykatkach, bo nie mieliśmy siły i po krótkiej przerwie poszliśmy dalej zwiedzać)
Szkoda, że w jakości widać dużą różnice pomiędzy moimi zdjęciami a zdjęciami yeni haha, płacz :c (tak, moje są te gorsze jakościowo)
Muzeum Nauki było troszkę podobne do naszego warszawskiego Muzeum Kopernika, aczkolwiek tam było więcej historii wynalazków, medycyny, przemysł i tym podobne. Jak wiadomo - najwięcej frajdy sprawiła nam wystawa interaktywna, różne eksperymenty. (Sama przez połączenie różnych kabelków zapaliłam żarówkę! B) )
Kujonki robią ćwiczenia.
Muzeum Brytyjskie - było zdecydowanie moim ulubionym! Duża przestrzeń, ciekawe wystawy, nawet zrobiłam ćwiczenia dotyczące znajdujących się tam eksponatów (i wygrałam breloczek i gumową bransoletkę!!! jestemzwycięzcą.jpg)
Mocne 10/10, poszłabym tam znowu jakbym miała okazję, zdecydowanie :3
Muzeum Wiktorii i Alberta nie było jakieś zaskakująco interesujące. Znajdowały się tam przedmioty ( m.in ceramika, obrazy, rzeźby) z różnych kontynentów. Jedyne zdjęcie jakie mam stamtąd wups:
na bogato.
Jak mieliśmy więcej czasu pomiędzy zwiedzaniem to wybieraliśmy się na jakiś krótki spacer w poszukiwaniu jedzenia *wieczniegłodni*
Innego dnia wybraliśmy się na Oxford street na zakupy.
Zawsze w wolnym czasie zahaczaliśmy o waterstones, znaliśmy już tą księgarnie na wylot XD
Szukałysmy różnych do sklepów z pamiątkami, by kupić jakieś pocztówki, yeni przy okazji chciała kupić kapelusz jakby znalazła jakiś tani no i w jednym sklepie stanęła przed kapeluszami i podszedł do nas jeden sprzedający (turek chyba). Zapytał się nas czy chcemy kupić kapelusz i że sprzeda nam dwa za 10 funtów. Powiedziałam, że ja raczej nie, bardziej yeni i dał jej jeden do przymierzenia. Problemem jednak było wyjście z tego sklepu, gdy stwierdziłyśmy, że jednak nie chcemy go kupić. Jak usłyszałam jak przekonywał yeni do kupienia to myślałam, że padne.
Zaczął od tego, że pięknie wygląda i skończył na tym, że każdy by od niej chciał jej numer telefonu, ale to on powinien być jedynym, który go dostanie. Dobra, ale to jeszcze nic, biegniemy prawie do wyjscia i zatrzymuje nas inny turek i pyta skąd jesteśmy. Mówimy mu na spokojnie, że z Polski, a on nas wziął za rękę i mówi, że on ma dziewczynę z Polski.
"dzień dobry", "kocham polska" "moja dziewczyna jest z polska, kup kapelusz" pls
Nie wiem czemu to sie stało, nie wiedziałam co robić, do końca wyjazdu nie weszłyśmy do podobnych sklepów oki. (i nie, nie kupiłysmy tego kapelusza XD" )
Następnie postanowiłysmy zahaczyć o słynny Primark, o którym przewodnik nam opowiadał przez całą drogę do centrum Londynu.
BOŻE, rzeczy 10/10, ceny 10/10, kupowałabym wszystko
Wydałam tam dośc dużo kasy i szkoda, że pojechaliśmy tam na samym początku, bo musiałam oszczędzać pieniądze by mi starczyły na reszte dni.
Kupiłam dwie torebki na prezenty dla znajomych, pilniczki, słuchawki dla mamy by przestała mi podkradać moje (i ich i tak nie używa, pozdrawiam), PIĘKNY KUBEK Z MOPSAMI, a yeni jakiś przesłodki ciuszek. Nie wiem jak to się nazywa? to są takie spodenki połączone z topem
i były tylko za 5 funtów, no rozumiecie.
taką miałam obstawę B)
Przed powrotem do domu szybkie wejście do Maca i co? Spotkaliśmy Polkę.
hehehe trochę ją powkręcaliśmy. Zamówiliśmy wszystkie zestawy po angielsku po czym Robert do niej podszedł i zapytał się po polsku czy może dostać słomkę.
JEJ MINA - BEZCENNA.
I na tym chyba dziś zakończę pisanie ~
Znowu nie chcę by było za dużo do czytania, za dużo zdjęć, zaraz się pozbędę gości więc też wypada zrobić przerwę i zacząć robić coś do szkoły.
Reszta jakoś w tygodniu, ohoho.
Dziękuję wszystkim za czytanie moich wypocin. Jest mi tak strasznie miło kiedy słyszę, że ciekawie piszę, albo, że ktoś czeka na nastepną notkę, albo jak dostaje po prostu jakieś komentarze z radami >w<
aż chce się więcej pisać
♥
bayu