sobota, 8 listopada 2014

Londyn 03













Długi weekend to idealna pora na dokończenie moich wypocin o Londynie! (a lektura czeka.. :v )
Trochę wybiłam się z rytmu pisania, zobaczmy co mi tu jeszcze zostało
✿ London eye !
Kolejka była dość dluga, ale nawet szybko minął nam czas. Sama jazda jakaś zachwycająca nie była, ale chyba najważniejsze, że działała klimatyzacja! Trochę pogadaliśmy, porobiliśmy zdjęcia i w sumie to było na tyle. Dostaliśmy potem godzinkę wolnego czasu na oglądanie ulicznych artystów, trafiliśmy nawet na jedno ciekawe show, gdzieś czasem natknęliśmy się na ulicznych grajków. (Żałowałam bardzo, że nie nagrałam ani jednego, bo śpiewali tak pięknie :c jednemu nawet coś tam wrzuciłam w dzień wyjazdu, a niech ma chłopczyna)


No koleś żonglował jakimiś maczetami na tym XD Chłopaki się rozczarowali, że przeżył, biedni.

✿ Gdzieś tam między zwiedzaniem zahaczyliśmy o china town. Trochę płakałam, bo dali nam na to tylko 15 minut i w sumie to zdążyliśmy zaopatrzyć się w jakieś pocky i potem lecieliśmy od razu w miejsce zbiórki. (I wtedy też poznałyśmy innych mangowców z naszej grupy, którzy pomyśleli o tym co my. Więc w sumie to było nas z siedmioro :3 całkiem przyjemnie ) 
✿ Tego samego dnia udało nam się kupić i zjeść naszego pierwszego w życiu makaronika podczas zwiedzania Covent Garden!! 
Normalnie bym nie wydala na takiego "cukieraska" 10 złotych, ale wtedy mogłam szaleć.
Malinowy był super/10, polecam.
Odwiedziłyśmy tam także sklep disneya i tak w sumie to troszkę się rozczarowałam, bo liczyłam, że uda mi się tam kupić coś fajnego, jednak były same rzeczy jak kolorowanki, lalki, małe koszulki czy coś ;w; no, ale przynajmniej obok był jakiś wypasiony papierniczy, w którym udało mi się znaleźć przesłodkie naklejki! (Powiem wam, że kocham naklejki i kupuje ich strasznie dużo, jednak nigdy ich nie wykorzystuje. Nie wiem czemu, bardzo mi ich szkoda używać ;_; i tak własnie mam 7 nieotwartych opakowań )


 Niedaleko Placu Piccadilly znaleźliśmy dwa sklepy z rzeczami z Japonii.Czułam się normalnie jak w sklepie yatty, a nawet i lepiej!! Tyle pluszowych pokemonów i tak mało pieniędzy, ale za rok na pewno kupię sobie jakiegoś Sylveona #musthave
Ja bym kupiła go już wtedy
ale moja mama by mnie wyśmiała, że kupiłam sobie pluszaka dobra XDDD
(no ale w sumie nawet i dobrze, bo teraz nawet nie miałabym co z nim zrobić póki nie mam pokoju ugu)

✿ Innego dnia mieliśmy wypad do Katedry Św.Pawła, gdzie odbywał się koncert organowy~
Zaraz przed koncertem zabrałysmy chłopaków na sushi, ponieważ powiedzieli, że nigdy wcześniej nie mieli okazji tego zjeść c; Biedni chyba myśleli, że tym się jakoś najedzą i potem głodni i zawiedzeni polecieli sobie kupić jakieś kanapki.


Co do samego koncertu, to nie był jakiś najgorszy. Mnie osobiście trochę męczyły te organy, ale yeni za to bardzo się podobało ~~
Tydzień po naszym wyjeździe miał być występ jakiegoś Polaka i pośmialismy się, że zostajemy. 

W drodze do autokaru Maciek i Robert zaczęli stresować yeni, że chodzi trochę jak kaczuszka. Biedna potem ciągle pytała się czy prosto chodzi.
Tak yeni, chodziłaś prosto kc

✿ Muzeum figur woskowych Madame Tussaud's (ojej czy ja to dobrze napisałam, bo zawsze miałam z tym problem)
Oczywiście jedno z lepszych atrakcji jakie udało nam się zwiedzić! Znowu spotkaliśmy dwie Polki w budce naprzeciwko muzeum i trochę sobie pogadaliśmy jak zorientowały się, że rozmawiamy po polsku :D
W środku było trochę tłoczno no i było to minusem ;_; mimo wszystko udało nam się zrobić trochę zdjęć
dat ass
yeni profesjonalny fotograf 
(cenzura na każdym zdjęciu tak bardzo. Trzeba być anonimowym w internecie ok)
Jedną z atrakcji w muzeum była "jazda w taksówkach" i było to coś w rodzaju jakiejś kolejki między wystawami. Widziałam tam najbardziej realistyczny hologram ducha ever ;_; Dobrze, że był dośc daleko.
I ostatnią atrakcją był tam 15-sto minutowy film od Marvela w 4D. Prócz tego, że wystraszyłam się jak z siedzeń zaczęło wydobywać się powietrze, to było świetnie! Kurcze obejrzałabym jeszcze kiedyś coś podobnego ;w;

Cały pobyt w Londynie minął nam dość szybko. W sumie to wzięłam tam i farby i książkę do czytania, a na nic nie było czasu, bo wracałyśmy do domu około 19, jadłyśmy z godzinę kolację i potem zmęczone siedziałyśmy na internetach do późna, albo rozmawiałyśmy. (Jednego wieczoru udało nam się zobaczyć lisa, który podszedł prosto pod nasze okna~ Szkoda, że nie udało mi się zrobić zdjęcia, bo był prześliczny.)
Od czasu do czasu mała Danielle śpiewała z Yeni piosenki z Frozen.
A przez cały wyjazd chłopaki kupowali zestawy z Maca bym wreszcie trafiła na zabawkę szczerbatka!
Przed samym wyjazdem do Polski pojechalismy jeszcze do Leeds Castle
i uważam ten wypad za całkiem udany, ponieważ miło się spędza czas na świeżym powietrzu.
I tak chyba najlepiej bawiliśmy się na placu zabaw, który tam był.
Wszyscy 18 lat, a wstęp tylko do 14 roku życia. Ale weszliśmy, tacy z nas buntownicy. 

te kanapki w tle orz
Ostatnim przystankiem przed Dover był Teatr Shakespeare'a, Galeria Tate Modern i przepłynięcie przez Tamizę. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że mam chorobę morską, co było bardzo dziwne, bo kiedy płynełam promem wszystko było ok? A tym razem próbowałam przespać całą podróż i prosiłam gdzieś cicho żebyśmy dobili już do brzegu, bo aż mi słabo było ;_;
Okazało się, że w drodze do Calais wcale nie było lepiej, ale przynajmniej wtedy złapało wszystkich, nie tylko mnie.
Po dotarciu do Polski strasznie dłużyła się podróż, wszyscy znajomi wysiadali z każdym następnym przystankiem i nie było nawet z kim porozmawiać ;w; Ogólnie to nie żałuję tego obozu.
Na samym początku miałyśmy jechać do Brighton, jednak ten obóz został odwołany no i w ostatniej chwili się zdecydowałyśmy na ten do Londynu.
Można powiedzieć, że stałam się trochę śmialsza jeśli chodzi o mówienie? Znaczy oczywiście, bałam się jakiś dłuższych rozmów, niektórzy Anglicy mieli taki straszny akcent i mówili tak szybko, że nie szło zrozumieć, ale co miałam kupić, kupiłam sama ~


Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca.
Nie wiem, strasznie chciałam się tym z wami podzielić no i udało mi się.
Coś tam na pewno ominęłam, ale najważniejsze napisałam.
Teraz nie bede miec tematu na notki, ale coś jeszcze wymyślę :v
 Do napisania :3

sobota, 1 listopada 2014

Londyn : 02


Wykorzystam fakt, że odwiedzili nas goście i nie jestem w stanie się skupić na czytaniu lektury czy nauce. Skończyłam obrabiać wszystkie zdjęcia i jest ich 61 :o (już pominę dodawanie filmików ugu)
ze względu na to, że jednak w ogóle nie połapię się w kolejności zwiedzania to opisze poszczególne miejsca w różnej kolejności hahaha""
No. Co było bardzo przyjemne to to, że nie trafiłyśmy na typową londyńską deszczową pogodę, a wręcz przeciwnie, przez cały pobyt było tak ciepło, że nachodziłam się w spódniczkach za wszystkie czasy.
Przed każdym wyjściem z domu dostawaliśmy jakiś zestaw jedzenia (w tym czasami czipsy octowe mmm </3 ), a wcześniej jedliśmy razem śniadania.
Nie najadałam się. Nie lubię zimnego mleka z płatkami, jadam tylko z ciepłym. Pech chciał, że dzień w dzień dostawałyśmy własnie płatki z zimnym mlekiem, tosty z dżemem truskawkowym i herbatę ( Yeni pięknie wylewała ją przez pierwsze 4 dni. Piątego już jej się udało utrzymać dzbanek z pomocą Oli, praktyka czyni mistrza prawda ). Każdego dnia jadłam coraz mniej w domu i coraz wiecej na mieście. No po prostu nie dałam rady :c
Chłopaki chyba też głodowali. Codziennie przychodzili i mówili, że ich babka robiła im kanapki z kotem (i dlatego jej kot nie wrócił wcześniej na noc do domu) A to śmieszki.
No, ale jakoś dawaliśmy sobie radę.
































Bułka z wędliną i preclami podobno smakowała bardzo dobrze. Yeni i Maciek polecają.

W przeciągu dwóch dni zwiedziliśmy Muzeum Wiktorii i Alberta, Muzeum Brytyjskie, Muzeum Historii Naturalnej i Muzeum Nauki.
Muzeum Historii Naturalnej wyglądało trochę jak taki Hogwart! Strasznie mi się podobało :D Było tyle do zobaczenia i tak mało czasu, że szybko przelecieliśmy większość wystaw (zatrzymaliśmy się tylko na chwile przy filmie o surykatkach, bo nie mieliśmy siły i po krótkiej przerwie poszliśmy dalej zwiedzać)































Szkoda, że w jakości widać dużą różnice pomiędzy moimi zdjęciami a zdjęciami yeni haha, płacz :c (tak, moje są te gorsze jakościowo)
Muzeum Nauki było troszkę podobne do naszego warszawskiego Muzeum Kopernika, aczkolwiek tam było więcej historii wynalazków, medycyny, przemysł i tym podobne. Jak wiadomo -  najwięcej frajdy sprawiła nam wystawa interaktywna, różne eksperymenty. (Sama przez połączenie różnych kabelków zapaliłam żarówkę! B) ) 
Kujonki robią ćwiczenia. 

Muzeum Brytyjskie - było zdecydowanie moim ulubionym! Duża przestrzeń, ciekawe wystawy, nawet zrobiłam ćwiczenia dotyczące znajdujących się tam eksponatów (i wygrałam breloczek i gumową bransoletkę!!! jestemzwycięzcą.jpg) 
Mocne 10/10, poszłabym tam znowu jakbym miała okazję, zdecydowanie :3 

 Muzeum Wiktorii i Alberta nie było jakieś zaskakująco interesujące. Znajdowały się tam przedmioty ( m.in ceramika, obrazy, rzeźby) z różnych kontynentów. Jedyne zdjęcie jakie mam stamtąd  wups: 
na bogato.

Jak mieliśmy więcej czasu pomiędzy zwiedzaniem to wybieraliśmy się na jakiś krótki spacer w poszukiwaniu jedzenia *wieczniegłodni*
Innego dnia wybraliśmy się na Oxford street na zakupy. 
Zawsze w wolnym czasie zahaczaliśmy o waterstones, znaliśmy już tą księgarnie na wylot XD 
Szukałysmy różnych do sklepów z pamiątkami, by kupić jakieś pocztówki, yeni przy okazji chciała kupić kapelusz jakby znalazła jakiś tani no i w jednym sklepie stanęła przed kapeluszami i podszedł do nas jeden sprzedający (turek chyba). Zapytał się nas czy chcemy kupić kapelusz i że sprzeda nam dwa za 10 funtów. Powiedziałam, że ja raczej nie, bardziej yeni i dał jej jeden do przymierzenia. Problemem jednak było wyjście z tego sklepu, gdy stwierdziłyśmy, że jednak nie chcemy go kupić. Jak usłyszałam jak przekonywał yeni do kupienia to myślałam, że padne. 
Zaczął od tego, że pięknie wygląda i skończył na tym, że każdy by od niej chciał jej numer telefonu, ale to on powinien być jedynym, który go dostanie. Dobra, ale to jeszcze nic, biegniemy prawie do wyjscia i zatrzymuje nas inny turek i pyta skąd jesteśmy. Mówimy mu na spokojnie, że z Polski, a on nas wziął za rękę i mówi, że on ma dziewczynę z Polski.
"dzień dobry", "kocham polska" "moja dziewczyna jest z polska, kup kapelusz" pls
Nie wiem czemu to sie stało, nie wiedziałam co robić, do końca wyjazdu nie weszłyśmy do podobnych sklepów oki. (i nie, nie kupiłysmy tego kapelusza XD" )
Następnie postanowiłysmy zahaczyć o słynny Primark, o którym przewodnik nam opowiadał przez całą drogę do centrum Londynu.
BOŻE, rzeczy 10/10, ceny 10/10, kupowałabym wszystko
Wydałam tam dośc dużo kasy i szkoda, że pojechaliśmy tam na samym początku, bo musiałam oszczędzać pieniądze by mi starczyły na reszte dni.
Kupiłam dwie torebki na prezenty dla znajomych, pilniczki, słuchawki dla mamy by przestała mi podkradać moje (i ich i tak nie używa, pozdrawiam), PIĘKNY KUBEK Z MOPSAMI, a yeni jakiś przesłodki ciuszek. Nie wiem jak to się nazywa? to są takie spodenki połączone z topem
i były tylko za 5 funtów, no rozumiecie.
taką miałam obstawę B) 

Przed powrotem do domu szybkie wejście do Maca i co? Spotkaliśmy Polkę.
hehehe trochę ją powkręcaliśmy. Zamówiliśmy wszystkie zestawy po angielsku po czym Robert do niej podszedł i zapytał się po polsku czy może dostać słomkę.
JEJ MINA - BEZCENNA.

I na tym chyba dziś zakończę pisanie ~
Znowu nie chcę by było za dużo do czytania, za dużo zdjęć, zaraz się pozbędę gości więc też wypada zrobić przerwę i zacząć robić coś do szkoły.
Reszta jakoś w tygodniu, ohoho.
Dziękuję wszystkim za czytanie moich wypocin. Jest mi tak strasznie miło kiedy słyszę, że ciekawie piszę, albo, że ktoś czeka na nastepną notkę, albo jak dostaje po prostu jakieś komentarze z radami >w<
aż chce się więcej pisać 
bayu